niedziela, 30 marca 2014

UWAGA !

Postanowiłam wrócić i kontynuować bloga Oblivion :) Wiem że nikt go nie czyta, ale miło byłoby gdybyście wpadły i wyraziły swoją opinię w komentarzach <33

czwartek, 27 marca 2014

Rozdział 7

I remember years ago
Someone told me I should take
Caution when it comes to love
I did
___________________________________________________________
Uwaga! Rozdział zawiera treści erotyczne przeznaczone dla osób dorosłych. Czytasz na własną odpowiedzialność ! :)) 
- Ta... - mruknąłem. - Chodź. - weszliśmy na ganek.
Otworzyłem drzwi i weszliśmy do środka.
- Ymm... -spojrzała na mnie stojąc w drzwiach- mam rozumieć, że to twoje kolejne tajemnicze miejsce?- uśmiechnęła się i rozebrała kurtkę, a na nią z powrotem założyła i tak na nią za dużą bluzę.
- Nie przyjeżdżam tu. - odparłem zapalając światło.
-Dlaczego?- zapytała- tutaj jest pięknie- ukłucie, które poczułem gdy przejechała ręką po ulubionym fotelu mojej mamy. Starałem się jej tego nie pokazać. Podszedłem do niej i złapałem jej nadgarstki.
- No nie chcę. Nie lubię. - odparłem patrząc jej prosto w oczy.
- Mhm- odparła, odwracając wzrok- to ty?- podeszła do fotografii, która znajdowała się na kominku. Stałem tam ja, mój ojciec...i ona. Moja matka.
- Zostaw to. - warknąłem, gdy wzięła zdjęcie do rąk. Oddychałem ciężko spoglądając na fotografię.
-To twoja matka, prawda?- nie odpuszczała.
-Kurwa, dziewczyno!- krzyknąłem, czego szybko pożałowałem...- Błagam skończ zadawać tyle pytań- dodałem już spokojnym głosem.
Odsunąłem się od niej i wyszedłem na taras. Usiadłem na schodach chowając twarz w dłoniach. Bawiła się tu ze mną. Siedziała na huśtawce i robiła wianek. Moje oczy się zaszkliły. Tak bardzo mi jej brakowało. Jej kojącego głosu, sposobu w jaki mierzwiła moje loczki... tego szczerego uśmiechu. Zastanawiałem się dlaczego przywiozłem tutaj tę dziewczynę. Partnerkę mojego ojca, tę z którą on się chciał tylko zabawić... A ja przywożę ją do domu w którym kiedyś mieszkaliśmy razem, tworząc szczęśliwą rodzinę. Po moim policzku spłynęła łza. Wszystkiemu winne były wspomnienia. Moja piękna matka, której nigdy więcej nie zobaczę. Poczułem jej ciepło. Ciepło emanujące od Rose. Usiadła tuż obok mnie.
- Ja też nie mam matki- zaczęła niepewnie -zginęła podczas wyścigów z moim ojcem. On nie odniósł poważnych obrażeń, bo to ona zamortyzowała go swoim ciałem- mówiła wpatrując się w przestrzeń- miałam wtedy dziewięć lat. Od tego czasu ojciec nie wsiada za kółko. Zabija, bije wszystkich, by tylko móc wyładować się na kimś.
- Ale ciebie nie uderzył. - odparłem.
Pokiwała głową. Mój nie raz prawie mnie zabił. Gdy go czymś zdenerwowałem wpadał w szał. Teraz zaczął nad sobą panować. Choć trudno było mi uwierzyć w to, że ludzie się zmieniają. Pomimo tego, że starał się panować nad sobą zdarzały mu się napady agresji. W ostatnim czasie coraz częstsze.
- Przepraszam jeśli przeze mnie twoje relacje z ojcem się niszczą... że sprawiam Ci tak wiele przykrości, że jestem dziwką twojego ojca- łzy spłynęły po jej policzkach- że zadaję tyle niepotrzebnych pytań, że Cię dręczę. Naprawdę przepraszam- szlochała. Nie pozwoliła jednak na to bym otarł jej łzy.
- Przestań. Nie płacz i nie przepraszaj.
- Bo co?- zapytała- jedyne co mi zostało to możliwość płakania. Jestem żałosna, wiem. Ale ty masz przynajmniej ojca. Mój mnie oddał...
- Ty masz mnie. - objąłem ją. Ja i takie wyznania? Ale taka była prawda.
- Chodź. - wstałem podnosząc ją. - Będziemy się kochać. Do rana.
Nie odpowiedziała nic. Lekko się zaczerwieniła. Weszliśmy do sypialni, która niegdyś należała do moich rodziców. Nie wiem dlaczego wybrałem właśnie ten pokoju. Wiedziałem jednak, że dobrze robię. Moja pewność siebie zniknęła wraz z zamknięciem drzwi. Nie miałem pojęcia jak obchodzić się z dziewczyną która robiła to pierwszy raz. Moje poprzednie partnerki były doświadczone, czasem nawet za bardzo. Wiedziałem jedno, muszę być bardzo delikatny. Nie wiem jeszcze jakim uczuciem darzę tę dziewczynę, ale wiem, że jest dla mnie kimś ważnym. Kimś kogo jeszcze nigdy w życiu nie miałem...
Leżała pode mną wpatrując się w moje zielone tęczówki.
-Ufam Ci- wyszeptała. Na te słowa ciepło oblało moje ciało. Uśmiechnąłem się i ucałowałem jej czoło.
-Postaram się być delikatny- rozwiązałem jej włosy i przeczesałem kilkakrotnie dłonią- tak wyglądasz śliczniej. Tak niewinnie.
Zdjąłem z siebie koszulkę, a gdy zacząłem rozpinać pasek od spodni zauważyłem na jej twarzy rumieniec. Postanowiłem jak na razie zachować na sobie bokserki. Podniosłem jej plecy i ściągnąłem z niej pierw górną część sukienki, a później przecisnąłem ją przez resztę ciała. Leżała taka niewinna, wpatrując się tylko w moje oczy. Żadna dziewczyna widząc mnie bez ubrań nie wpatrywała się w moje źrenice. Ich wzrok zazwyczaj wędrował na uwypuklenie w majtkach lub tors pokryty tatuażami. Przygryzłem lekko wargę i wsunąłem dłoń pod jej stanik. Powolnym ruchem rozpiąłem go. Kiedy ujrzałem jej piersi poczułem szybsze bicie serca. Dziewczyna nadal nic nie mówiła bacznie obserwując każdy jej ruch. Wiedziałem jakie to dla niej ważne. Nie chciałem tego zrobić OD tak. Chciałem by zapamiętała swój pierwszy raz jako wyjątkowy... idealny. Przejechałem kciukiem po jej policzku skupiając oczy na jej wystraszonej twarzy. Musnąłem delikatnie jej usta, a po chwili schodziłem nimi niżej i niżej. Zassałem lekko jej sutki na co ta głośno jęknęła. Zaśmiałem się gardłowo i kontynuowałem ich pieszczenie. Kiedy widziałem podniecenie na twarzy dziewczyny zjechałem z pocałunkami trochę niżej. Muskałem jej gładką skórę na brzuchu, a palcami wędrowałem wokół gumki od majtek. Osunąłem je powoli na co twarz dziewczyny zaczerwieniła się jeszcze bardziej. Miałem drogę wolną, a ona mi na to pozwalała. Wiedziałem, że robi to tylko dlatego, że nie chce stracić swojej cnoty z moim ojcem. Gdyby miała wybór pewnie nigdy nie zrobiłaby tego z takim palantem jak ja. Muskałem delikatnie jej czułe miejsce, a po chwili zszedłem do jej łechtaczki. Odchyliłem głowę by móc zobaczyć jej przestraszoną i jednocześnie podnieconą twarz. Jej oczy były mocno zaciśnięte.
-Otwórz je kochanie- wyszeptałem- otwórz swoje piękne oczy- dziewczyna z trudem wykonała moje polecenie. Ale gdy tylko złapała ze mną kontakt wzrokowy jej usta wygięły się w uśmiech.
Zacząłem wodzić językiem po jej kobiecości, a gdy była już wystarczająco rozgrzana włożyłem w nią swój palec. Na początku jeden. Poruszałem nim delikatnie, nie chciałem juz kazać jej otwierać oczu. Starałem się włożyć tym razem dwa, co przyszło mi z większym trudem.
-Kochanie odpręż się, jesteś taka ciasna- wyszeptałem z przyśpieszonym oddechem.
-Harry- dziewczyna syknęła.
Odnalazła swoją ręką mojego członka i delikatnie pocierała. Kiedy byłem wystarczająco podniecony postanowiłem nie zwlekać.
Wstałem i wyjąłem prezerwatywę z kieszeni. Nałożyłem ją na swojego stwardniałego przyjaciela.
-Rose- wyszeptałem- przepraszam za ból, który Ci sprawię. Postaram sie być delikatny.
Włożyłem na początek jego połowę, a po chwili całość. Usłyszałem krzyk dziewczyny i łzy, które wydobywały się z jej oczu.
-Przepraszam- szeptałem. Starałem się odwrócić uwagę od jej bolącego miejsca. Nachyliłem się nad jej twarzą i ująłem ją w wolną rękę. Musnąłem delikatnie jej czoło, czubek nosa a następnie próbowałem pochłonąc ją namiętnym pocałunkiem. Starałem się delikatnie w niej poruszać. Ból w jej oczach był nie do zniesienia. Jednak oboje wiedzieliśmy, że musi przez to przejść.
Jej biodra delikatnie sie uniosły na co pisnęła głośno. Ruszałem się powoli, mój członek czuł się doskonale w jej ciele.
-Kurwa- syknąłem-Rosee...- krzyczałem jej imię. Jeszcze żadna dziewczyna nie sprawiła, że tak szybko dochodziłem. W końcu to się stało. Oboje doszliśmy w tym samym czasie.
Wyszedłem powoli z dziewczyny i otarłem ponownie jej łzy. Prezerwatywę rzuciłem na szafkę nocną i położyłem się obok dziewczyny.
- Rose, tak bardzo przepraszam za ten ból- ucałowałem ponowanie jej usta czując słone łzy na jej ustach.
Objąłem ją mocniej i przytuliłem do siebie. Dłonią gładziłem jej plecy. Po chwili dziewczyna próbowała wstać, jednak jak sie domyślilem nie potrafiła. Syknęła głośno i opadła z powrotem na pościel.
-Ja...- szeptała- chciałam się tylko wykąpać.
- Jutro. Teraz śpij. - pocałowałem ją.
Czułem jak głęboko odetchnęła. Objąłem ją delikatnie w talii, tak by nie sprawić jej większego bólu, a głowę wtuliłem w przerwę między ramionami a szyją. Nawet nie wiem kiedy to się stało. Kiedy zbliżyłem się tak do tej dziewczyny. Czułem się źle z tym, że jutro będę musiał to zakończyć. Wiem, że źle robię. Zranię nie tylko ją, ale i siebie. Ale ją w szczególności. Jednak nie mogłem dać do zrozumienia mojemu ojcu, że coś mnie z nią łączy. Musiałem się od niej oddalić. Z każdą chwilą spędzoną z nią popadałem w uzależnienie od jej osoby...wiedziałem, że nie skończy się to dla mnie dobrze. Nigdy nie będzie moja. Nie mogę zaczynać czegoś czego nie skończę. Do tego ten sen... Gdyby przeze mnie ją uderzył nie darowałbym tego sobie i jemu. A wiedziałem, że tak może się stać. Mój ojciec niby mówi, że nigdy nie skrzywdziłby kobiety... Jednak już to zrobił i to nie raz. Ucałowałem ostatni raz jej delikatne usta. Muszę zapamiętać ich smak, bo mogę ich już nie dotknąć. Zamknąłem oczy i pozwoliłem, aby sen mnie zmorzył.
~Rano~
Obudziły mnie promienie słońca, które wpadały do pomieszczenia. Dziewczyna spała ułożona na moim torsie. Włosy opadały na jej twarz, zakrywając większą jej część. Nie chciałem jej budzić, więc leżałem wyczekując jej przebudzenia. Patrzyłem jak spokojnie oddycha. Położyłem powoli dłoń na jej włosach i westchnąłem. Tak powinno być. Dwoje kochanków budzących się rankiem. Co dziennie. Chciałbym by tak było. Bym mógł w nosy uprawiać z nią miłość. Nie seks, miłość. Bym mógł robić jej śniadania... Bym był jej jedynym, tego którego by pokochała. Rozmyślałem tak przez dłuższą chwilę, aż w końcu dziewczyna obudziła się, a ja musiałem zacząć bym tym, którego w sobie nienawidziłem.
- Wracamy do domu. - rzuciłem podnosząc się. Ubrałem swoje rzeczy i wyszedłem z pokoju bez słowa.
~Rosemary~
Jak on potrafił zmieniać się z delikatnego, idealnego faceta w takiego...gnojka? Wstałam powoli, moja dolna część ciała była nadal obolała. Nałożyłam na siebie wczorajszą sukienkę i bluzę chłopaka. Wyszłam z pokoju i starałam się iść tą samą drogą, którą wczoraj tutaj dotarliśmy. Na szczęście udało mi się i dotarłam do holu, gdzie czekał na mnie gotowy do wyjścia Harry.
Nie odezwał się do mnie słowem. Otworzył mi drzwi i wypuścił na dwór. Wsiedliśmy do samochodu i jechaliśmy drogą do Londynu. Podróż minęła szybko. W ogóle nic nie mówił. Był inny. Znów. Nienawidziłam takiego Harry'ego. Twardego, oschłego, bez uczuć. Chciałam mieć przy sobie znów tego samego chłopaka. Tego, który wczoraj uprawiał ze mną miłość, który szeptał mi miłe słówka do ucha. Dlaczego on musiał tak się zmieniać? Zaparkował pod domem i wysiadł bez słowa. Poszłam za nim, ale zniknął na górze. James podniósł się z kanapy i podszedł do mnie. Objął mnie i pocałował. Niechętnie odwzajemniłam pocałunek. Usiedliśmy na kanapie i oglądaliśmy telewizję. Głód, który dawał o sobie znać rozśmieszył mężczyznę i oczywiście musiał go skomentować.
- Jak już ten dupek się tobą zajmował to mógł ci jakieś śniadanie zrobić- parsknął i udał się w stronę kuchni, po chwili wracając do mnie z tostami. Podziękowałam mu i zaczęłam pochłaniać posiłek.
_____________________________________________________________________________

No i wracamy do starych zasad :)
8 rozdział = 8 komentarzy <33

piątek, 21 marca 2014

Rozdział 6

POWRACAM !! Na początek chciałabym podziękować tym dwóm ''Anonimkom'' za to że ich komentarze zmotywowały mnie aby pisać dalej tego bloga <33

- Mojego ojca nie ma kotku.- usłyszałam.
Odwróciłam się w jego stronę.
- Płakać czy skakać ze szczęścia?- stałam na schodach ze wszystkimi torbami, jaki dziś otrzymałam w sklepach.
- Raczej jęczeć. - mruknął.
Pokiwałam głową i odwróciłam się do niego plecami. Pokonywałam kolejno schody, aż w końcu znalazłam się przed moimi drzwiami. Z racji, że miałam zajęte ręce podniosłam nogę i nacisnęłam na klamkę. Usłyszałam za sobą głośny, chichot, ale się tym nie przejęłam. Położyłam zakupy przed szafką i opadłam na łóżko.
- Dobra mała zostajesz sama! - trzask drzwi i wyszedł.
Jego ton głosu był całkiem inny niż dziś w przymierzalni, czy na dole w kuchni. Wiem, że nie zdawał sobie sprawy jak bardzo rani mnie takimi humorkami. Nie czułam do niego nic...ale miałam wrażenie, że mogę mu zaufać, że może zostać moim przyjacielem. Kiedy ta myśl przychodziła on pojawia się jak niszcząca kula i wszystko strąca.
Powolnym ruchem rozpakowałam ubrania i odwiesiłam do szafy. Przebrałam się w czarne legginsy i zwykły, niebieski top. Zeszłam na dół i usiadłam na kanapie załączając telewizor. Kiedy natrafiłam na mój ulubiony seria, ,Przyjaciele' zostawiłam kanał i skupiłam się na filmie.
Po chwili mój telefon zawibrował na ławie. Odblokowałam go. Nie znałam nadawcy jednak go odczytałam.
,,Bądź gotowa za piętnaście minut, ubierz się jak na wyścig. Będę po Ciebie pod domem. Chcę Ci coś pokazać. Harry xx''
~Harry~
Czekałem cierpliwie, aż wyjdzie. W palcach trzymałem niedopałek papierosa. Zdeptałem go i wbiłem dłonie w kieszeń spodni. Chodziłem przy motorze czasem patrząc w stronę drzwi wyjściowych. Swoją droga mogłoby się już otworzyć. Po kilku minutach ukazała się w nich dziewczyna. Ubrana była w czarną sukienkę, tego samego koloru rajstopy i skórzaną kurtkę, zapiętą do pół. Jej szyję zdobił szalik, a jej prześliczne włosy spięte były w wysokiego koka. Podeszła do mnie śledząc wzrokiem motocykl.
-Mam na tym jechać w spódnicy?- skierowałam tym razem swój wzrok na mnie.
- A czemu by nie?
- Myślę, że będzie bardzo niekomfortowo- wystawiła mi język.
- Czepiasz się szczegółów. Wsiadaj. - usiadłem przy kierownicy.
- A kask?- jej pytania męczyły mnie coraz bardziej. Czy ta dziewczyna może nie mówić nic przez chociaż pięć minut?
- Wsiadaj. - warknąłem.
Łatwo mnie zirytować, a ona pobiła swój rekord.
Była pierwszą dziewczyną, której pozwoliłem wsiąść na swój motocykl. Ba, była pierwszą dziewczyną, za którą chodziłem w galerii handlowej i której losem w pewnym sensie się przejmowałem. Jednak jej upór i sposób w jaki potrafiła mnie irytować i wkurzać, czasem po prostu mnie przerastały. Odpaliłem swoje cudeńko i ruszyliśmy przez ulice Londynu.
Niech ona się nie odzywa. Da mi się nacieszyć wiatrem, szybkością i dźwiękiem silnika. Gdyby zaczęła coś gadać, nie mówię żebym ją z motoru zrzucił, ale pewnie bym się wkurwił. Na szczęście jednak ustąpiła. Czułem jak przenosi swoje ręce z uchwytu na moje biodra. Otoczyła swoimi drobnymi rękoma moje ciało i wtuliła się w moje plecy. Na mojej twarzy pojawił się lekki uśmiech. Niestety chwila nie mogła długo trwać, gdyż zjeżdżaliśmy do miejsca, które chciałem jej pokazać.
- No więc chodź. - wziąłem ją za rękę, gdy zaparkowałem auto. Weszliśmy na Tower Bridge idąc poboczem, kiedy auta nas mijały. Doszliśmy do jednej z 'wieżyczek' i udaliśmy się do góry po schodach. Po kilku minutach dziewczyna ciągnęła moją rękę w dół.
-Stój, no- zaśmiała się- ja mam szpilki, a ty idziesz jak by cię ktoś gonił!
- To je zdejmij. - wzruszyłem ramionami. - Albo - przerzuciłem ją przez ramię i szedłem dalej. Nie była ciężka, a schody już prawie się kończyły. Można powiedzieć, że niesienie jej sprawiało mi przyjemność.
- Czy pan łaskawy może mnie odstawić na ziemię?
- Proszę pani wymagająca. - postawiłem ją przy okienku. Teraz miała świetny widok na rzekę i Londyn.
 -Wow- wyszeptała- to niesamowite.
- Chcesz wyjść jeszcze wyżej?- posłałem jej pytające spojrzenie- musimy tylko przejść trochę prostej drogi, tam jest taras widokowy- uśmiechnąłem się i podałem jej rękę.
Szła teraz szybciej i w niedługim czasie znaleźliśmy się na tarasie. Podziwialiśmy dokładnie wszystko. Palcem wskazywałem jej trasę wyścigu.
- I masz zamiar nas nie zabić?- spojrzała na mnie z 'bananem' na twarzy. Odwzajemniłem jej gest i zaprzeczalnie pokręciłem głową. Objąłem ją w talii od tyłu, tak, że jej plecy przylegały do mojego torsu. Oparłem swoją głowę o jej ramię i wpatrywaliśmy się razem w przestrzeń.
- Zawsze tu przyjeżdżam, gdy mam jakiś problem, doła...- zacząłem- nikt nie wie o tym miejscu. Jesteś pierwszą osobą, którą tutaj przyprowadziłem. Chcę, żebyś wiedziała, że skoro ty chcesz oddać mi część siebie, ja ci pokażę część mnie. I oto jesteś tutaj.
-To miłe z twojej strony- położyła swoją dłoń na mojej ręce- dziękuję.
Pierwszy raz w życiu ktoś mi za coś podziękował...ale tak bez żadnych zobowiązań. Nie zrobiłem właściwie nic wielkiego, nie dałem jej nic...a ona mi po prostu podziękowała. Było to jedne z przyjemniejszych uczuć jakie kiedykolwiek doświadczyłem.
Pokręciłem głową niedowierzająco. Rosemary co chwila mnie zaskakiwała. Uznałem, że mogłaby być dobrą dziewczyną. Pokazała, że nie liczy się kasa, seks a też uczucia. Czułość do drugiej osoby. Nigdy nie pomyślałbym, że mógłbym pomyśleć inaczej o takiej dziewczynie jak ona. O dziwce mojego ojca. Była pierwszą osobą, która ukazała mi czułość. Nie była jak te wszystkie dziewczyny, które pragnęły się ze mną tylko przespać, a po tym zniknąć z mojego życia. Wiedziałem jednak, że zdobycie jej uznania, będzie trudne. Wyczuwałem jak się mnie bała. Kiedy tylko jej dotykałem jej serce zaczynało bić szybciej. Wiem, że kilka razy zachowałem się nie przyzwoicie wobec niej...Żałuję tego. Kolejnym problemem stojącym mi na drodze w zdobywaniu jej jest mój ojciec. Ten, który nienawidzi, gdy ktoś inny dotyka TAK jego kobietę. Tę którą sobie wybrał...
Byłem między młotem a kowadłem. Tak źle a tak nie dobrze. Westchnąłem cicho odgarniając jej włosy z ramienia. Co mogłem zrobić? Stanąć z nim na ringu w walce o kobietę. Nie te czasy. Choćbym nie wiem co robił on zawsze i tak wygrywał. Staliśmy jeszcze tak przez chwilę, jednak czas nas naglił.
Zwróciłem się do dziewczyny i razem zeszliśmy. Tym razem jednak zdjęła swoje obuwie i zeskakiwała szybciutko ze schodów.
Wsiedliśmy na motocykl i ruszyliśmy w stronę willi, gdzie musiałem przemienić pojazdy.
Tuż przed podjazdem, dziewczyna oderwała się od moich pleców i złapała za uchwyt. Wiedziałem, że nadal sie obawiała reakcji mojego ojca. Pomogłem jej zsiąść z pojazdu łapiąc ją w talii i unosząc. Poszliśmy do garażu, gdzie James również się szykował. Jak widać, nie był zadowolony naszym widokiem, razem.
- Odstawiam całą i bezpieczną. - mruknąłem i zaraz wsiadłem do lamborghini. Odpaliłem silnik i wyjechałem z garażu. Mała dotrze tam z moim ojcem, a potem wsiądzie do mnie. Taką mam nadzieję. Jeśli jej nie będzie przy mnie, boję się, że tego nie wygram. Potrzebuję jej do tego zwycięstwa. Po kilkunastu minutach byłem na miejscu startu. Nie wychodziłem nawet z samochodu, gdyż nie miałem na to ochoty. Setki dziewczyn przewijających się w spódniczkach, które odkrywały ich walory nie mogły się równać z pięknością Rose.  Skarciłem szybko siebie w myślach. 'Styles nie myśl o niej, to nic nie znacząca dziwka'- pouczałem siebie w głowie.
Ale wcale tak o niej nie myślałem. To było najgorsze! Drzwi od auta się otworzyły i dziewczyna zajęła miejsce obok mnie z uśmiechem. Zacisnąłem palce na kierownicy i na start ruszyłem z piskiem opon. W zakrętach używałem efektownych driftów i nie pozwalałem ojcu się wyprzedzić. Nie ma mowy. Ja wygram. Miałem ogromną przewagę nad moim ojcem oraz innymi zawodnikami. Dziewczyna dodawała mi otuchy, co jakiś czas przejeżdżając ręką po moim udzie. Czułem jak uśmiecha się i co jakiś czas spogląda na moją skupioną twarz. Zagryzłem wargę znów wchodząc w zakręt. Na asflacie zostawiłem ślady moich opon i ruszyłem dalej. Wszystko byłoby wspaniale, gdyby nie to, że policja nas namierzyła. Kilka samochodów policyjnych nas goniło, zresztą tak jak pozostałych kierowców.
-Kurwa- przekląłem pod nosem i zredukowałem biegi.
- Zawsze wpierdolą się kiedy nie trzeba - dodałem wściekły. Zjechałem w boczną drogę i jechałem przez las.
Syreny policyjne wyły jeszcze za nami dłuższą chwilę, a ja starałem jak najszybciej się ich pozbyć. Dziewczyna odwracała się co jakiś czas, a strach wymalowany na jej twarzy coraz bardziej mnie rozbawiał.
-Załóż bluzę z kapturem i nie odwracaj się- rozkazałem przyśpieszając. O dziwo dziewczyna bez zbędnych pytań wykonała moje polecenie. Siedziała z podkulonymi nogami. Po kilkunastu minutach pościgu udało mi się ich zgubić.
- Nie warto wracać na noc do domu- zacząłem- namierzą nas. Musimy trzymać się z dala od centrum Londynu. Jechałem, więc dalej. Zatrzymałem się dopiero na działce pod miastem. Tam miałem dom...Rodzinny dom. Rzadko tam jeździłem. Za dużo wspomnień. Za dużo wszystkiego. Spoglądnąłem na nadal przerażoną twarz dziewczyny. Wysiadłem z samochodu i podałem jej rękę, aby pomóc jej także opuścić pojazd.
-Pięknie tutaj- zaczęła.
 
                                         Czytasz = komentujesz ♥

sobota, 15 marca 2014

Ważne !!

Zawieszam tego bloga jak i również mojego drugiego. Nie wiem czy jest sens pisania tych dwóch blogów, jak już napisałam na blogu O Louisie jest mi bardzo przykro że męczę się żeby napisać rozdział, a czytają go góra 3 osoby. Powinnam wrócić z tydzień lub kiedy zobaczę trochę więcej komentarzy pod tym postem aby mieć pewność że czyta go więcej osób. Żegnajcie :'(

poniedziałek, 10 marca 2014

Rozdział 5

______________________________________________________________________
- Czy wyglądam jak szofer? - prychnąłem. - Twoja KOBIETA - zaakcentowałam ironicznie. - A raczej dziwka sama trafi do galerii.
-Harry- jego głos był cięższy i pod denerwowany- nie chcę by włóczyła się sama, a jak zauważyłem całkiem dobrze ci się z nią rozmawia, nieprawdaż?- spojrzał wyczekująco na moją zaczerwienioną ze złości twarz.
- Oj spierdalaj no - mruknąłem wstając od stołu. Wziąłem kluczyki do auta i pociągnąłem za ramię zdezorientowaną Rose do wyjścia. Im szybciej tym lepiej.
-Ej!- krzyknęła tuż przed drzwiami- czy mogłabym chociaż się przebrać?! Na dworze chyba nie jest tak ciepło!
- Ughh ale szybko. - wywróciłem oczami.

~Rosemary~
Wbiegłam jak najszybciej na górę o mały włos się nie przewracając. Podbiegłam do szafy i wyjęłam z niej krótką, pliskowaną, czarną spódnicę, ciemnoniebieską
bluzę i czarne zakolanówki. Do tego porwałam czarną torebkę i na nogi założyłam Nike pod kolor bluzy. Gotowa zbiegłam do Stylesa.
- Chodź. - wziął mnie za rękę.
Autem pojechaliśmy do znanego mi centrum handlowego. Chodził za mną jak męczennik. Przymierzałam różne sukienki, ale mało która mi się podobało. Widziałam z niecierpliwienie w jego oczach. Wszedł do mojej przymierzalni i znów przyparł mnie do ściany.
-Co tym razem?- zarumieniłam się stojąc przed nim w samym staniku. Było mi go naprawdę szkoda. Jego ojciec rozkazywał mu, a ten musiał robić dokładnie wszystko według jego wskazówek...Inaczej pewnie skończyłoby się to...jak wtedy, gdy dowiedział, się o tym, że go okradli.
- Nic. Chcę cię pocałować. - ułożył dłonie na moich biodrach.
Patrzył mi w oczy opierając czoło o moje.
-To to zrób- wyszeptałam lekko przygryzając wargę. Co mi odbiło, żeby mu to powiedzieć? Ale pragnęłam tego. Chciałam poczuć smak jego różowych ust na moich...
Pochylił się bardziej i dotknął wargami moich. Zaczął mnie całować bardziej przyciągając do siebie.
Swoje dłonie ułożył na moich udach, po chwili podciągając je do góry, tak, że byłam zmuszona opleść swoimi nogami jego biodra. Dłonie wplotłam w jego loki i pochłonęłam się całkowicie w jego cieplym dotyku ust.
- A taka niewinna. - szepnął w moje rozgrzane wargi.
- Uczę się od najlepszych - odchyliłam się lekko od niego zarumieniona. Nienawidziłam tego w sobie. Zawsze gdy byłam poddenerwowana, lub się wstydziłam moją twarz oblewał ogromny rumieniec.
- Tak. - mruknął.
Jego usta przywarły do mojej szyi. Całował mnie od podbródka do obojczyka. Prawą ręką ścisnął moją pierś.
Lekko zajęczałam, czując jak twardnie. Moje mięśnie momentalnie się spięły.
- Lubię te nasze zakupy - zaśmiałam się szepcąc chłopakowi do ucha.
- Mi też się podobają. - wpił się w moje usta nie dając mi dojśc już do słowa. Jego dłoń mocno ścisnęła moje udo. Przejechał po nim, aż pod spódniczkę.
- Harry - zaczęłam lekko odpychając go od siebie- ja...ja nigdy tego nie robiłam- spuściłam lekko głowę.
- Wiem to. Wiem, że jesteś dziewicą. Nie mam zamiaru cię przelecieć
- Harry -syknęłam- błagam nie utrudniaj mi tego- mój głos byl przyśpieszony- nie chcę...by twój ojciec...no wiesz...
- O co ci chodzi?
- Jesteś takim idiotą czy się nim robisz? - zaśmiałam się, krążąc kciukiem bo jego ciemnym t-shircie- nie chcę by twój ojciec był tym pierwszym, ok?- kiedy to z siebie wydusiłam moje ciało zaczęło płonąc ze wstydu.
- Co? Ja mam się z tobą przespać? Ta sama krew Rose.
Nie wiedziałam co mu na to odpowiedzieć. Moje oczy napełniły się momentalnie łzami. Chciałam to jakoś ukryć odwracając od niego głowę.
- Czego mam Ci nie robić - szlochałam- uwierz, nie chcę tego robić z kimś kto mnie wykorzystuje do swoich potrzeb- łkałam.
- Masz nie płakać dziewczyno.
- Przepraszam - otarłam ponownie łzy i spojrzałam w jego jasno zielone oczy. Nie mogłam z nich nic odczytać. Nie wiedziałam, czy się cieszy...czy jest zły. Po prostu NIC. Kompletna pustka…
- Kiedy ....masz z nim iść do łóżka?
- W przyszłym tygodniu- wyszeptałam jak najciszej tylko potrafiłam.
- Okay. Dobra, będę twoim pierwszym. - zgodził się a zaraz potem mnie pocałował.
Poczułam przyjemne mrowienie. Oderwaliśmy się od siebie, a ja lekko się zaśmiałam.
-Głupszej sytuacji się nigdy nie spodziewałam- zamilkłam na chwilę- ja prosząca chłopaka by mnie przeleciał...
- Haha. - zaśmiał się cicho. - Dobra, nie myśl już o tym. Bierz tę kieckęi idziemy. - postawił mnie z powrotem na podłodze. Wyszedł z przymierzalni.
-Harry- pisnęłam i wychyliłam głowę zza kotary- podejdź tutaj, proszę.
- Słucham? - zbliżył się do mnie.
-Odpowiedz mi na jedno pytanie- nagły przypływ odwagi był czymś nie do opisania- to nic dla Ciebie nie będzie znaczyło, prawda?- stałam z grobową miną wpatrując się w zkłopotaną twarz Styles'a.
- Będzie. - pokiwał głową. - Poprosiłaś mnie o coś takiego to znaczy że mi ufasz.
Nie odpowiedziałam już nic, tylko pokiwałam lekko głową, a chłopak odszedł. Założyłam z powrotem moje ubrania i wyszłam z przymierzalni. Podeszłam do chłopaka, który stał oparty o ścianę sklepu i marszczył czoło, gdy co druga kobieta spoglądała w jego stronę.
- Weźmiemy tę czarną czy tę czarną?- poruszałam sukienkami przed nosem chłopaka.
- Weź tę- chłopak wskazał na skórzaną sukienkę ze złotymi dodatkami i zamkiem na przodzie, przechodzącym przez całą jej długość.
-Nie jest zbyt skąpa jak na wyścigi? No wiesz...może powinnam ubrać spodnie?
- To będziesz się wyróżniać za bardzo. Każda tam będzie w sukience. - podszedł nieco bliżej. - Posłuchaj. Chciałbym abyś dzisiaj jechała ze mną.
Moje serce przyśpieszyło, kiedy poczułam jego dłoń ma moim policzku. Jak zwykle obawiałam się reakcji jego ojca, a on chyba to wyczuł, bo po chwili dodał.
- On jeździ sam. Nie będzie problemu.
- To dobrze - uśmiechnęłam się i stanęłam na palcach- a z Tobą bardzo chętnie pojadę- mój głos był lekko ściszony, a usta nie przestawały się uśmiechać.
- Cieszę się. No chodź szybko. Nudzi mi się.
- Nie marudź - wystawiłam mu język. Podeszłam do kasy, aby zapłacić, jednak ten znowu mi na to nie pozwolił. Uśmiech ogszczący na twarzy kasjerki i jej spojrzenia to na mnie to na bruneta dawały się we znaki. Kiedy w końcu wyszliśmy ze sklepu Harry objął mnie jedną ręką w talii, a w drugiej niósł moje zakupy. Czułam się dobrze przy nim. Oparłam głowę o jego ramię. Szliśmy przez centrum wchodząc do jeszcze paru innych sklepów. Chłopak o dziwo nie był dziś dla mnie wredny, ani nie czepiał się o nic. Wręcz przeciwnie. Był miły i troskliwy. Polubiłam tę stronę Harry'ego. Kiedy wychodziliśmy ze sklepu w którym tym razem to chłopak się obkupił postanowiliśmy wracać do samochodu. Styles otworzył mi drzwi a następnie zapakował reklamówki i sam usiadł obok mnie, kładąc swoją dłoń na moim udzie. Zacisnął na nim palce i ruszył. Uśmiechał się i o dziwo ze mną rozmawiał. Jego dłoń przesunęła się ku górze i wślizgnęła pod spódniczkę znów.
- Harry! - skarciłam go wzrokiem- skup się na drodze!
- Nie martw się. - mrugnął do mnie..
Jego ręce były zbyt blisko mojego miejsca intymnego. Podskoczyłam lekko, gdy chłopak ocierał swoimi palcami o moje koronkowe majtki.
-Cholera, skończ-syknęłam.
- Bardzo ci to przeszkadza? - zapytał z firmowym uśmiechem. Przyśpieszył i wsunął dłoń dalej. Czemu ja go nie zatrzymuję niczym innym oprócz słowami? Coś w środku podpowiadało mi, że bardzo tego chcę. Zaczęło mi to się nawet bardzo podobać, ale w końcu oprzytomniałam i przypomniałam sobie o tym, że jedziemy samochodem. Dźwignęłam się lekko na nogach i z całych sił próbowałam odciągnąć od tego miejsca rękę Styles'a.
- Harry, nie teraz, nie tutaj, nie w samochodzie - wyliczałam spoglądając jak jego druga dłoń coraz mocniej zaciska się na kierownicy. Właśnie zdałam sobie sprawę, że doprowadziłam go do stanu, którego w nim nienawidziłam. Wkurzył się.
- Może to ja będę ustalał zasady dobra? - warknął na mnie.
Nie zabrał ręki. Wręcz usilniej, zdeterminowany dotknął mojej kobiecości. Najpierw przez materiał bielizny, a potem po prostu nagą skórę. Nie chciałam dać się tak traktować. Kiedy zatrzymaliśmy się w korku spojrzałam na niego piorunująco.
- Albo teraz przestaniesz, albo wychodzę - zagroziłam odpinając pasy. Mogłam się tego spodziewać, że miły i kochany Harry nie będzie dla mnie taki zbyt długo. Zabrał rękę i pochylił się. Zaczął mruczeć i szeptać mi rożne słowa do ucha przez co złagodniałam. Na podrywanie i uroku zna się jak nikt. Pocałował mnie jeszcze i uśmiechnął się ukazując dołeczki. W końcu korek się rozluźnił i zaczęliśmy jechać wolnym tempem. Cieszyłam się, że jednak potrafię postawić się temu w pewnym stopniu groźnemu chłopakowi. Nadal czułam na swoich ustach jego ciepło. Przejechałam kciukiem po dolnej wardze, lekko się uśmiechając. Dojechaliśmy pod dom. Zaparkował w garażu i wyjął moje zakupy. Postawił je przy schodach i udał się do kuchni. Udałam się za nim i nalałam sobie do szklanki soku pomarańczowego. Usiadłam przy wyspie popijając sok i obserwując dokładnie każdy jego ruch.
Wziął wodę i telefon. Oparł się o parapet i odpisał na wiadomość.
- Jesteś uzależniony? - zapytałam się ze śmiechem, spoglądając jak zachłannie klika coś w mały ekran.
- Bardzo. - wystawił mi język.
Zaśmiałam się ponownie i odkładając szklankę do zlewu zaczęłam iść w stronę swojego pokoju.
______________________________________________________________________

Dziękuję za wszystkie komentarze! ♥

CZYTASZ= KOMENTUJESZ ♥ 

środa, 5 marca 2014

Rozdział 4

Don't fight fire with fire
If I'm screaming. talk quiter
Understanding and patience
Feel the pain that I''m facing
Be like Serenity
____________________________________________________________________
- Stój. - złapał mnie za rękę.
Przez moje ciało przeszły dziwne wibracje, które sprawiły, że nogi odmawiały posłuszeństwa i stałam tak wpatrując się w jego zagubione, zielone oczy.
- Puść- syknęłam próbując wyrwać się z jego uścisku.
- Nie. Chodź. - pociągnął mnie i przeszliśmy przez tłum ludzi. Wyszliśmy z klubu a świeże powietrze nas owiało. Okrył mnie marynarką i wsadził do auta.
- Co ty do cholery robisz?- podniosłam swój głow wpatrując się w mocno zaciśnięte ręce Harry'ego na kierownicy- jak twój ojciec zobaczy, że mnie nie ma zabije mnie!- bałam się nie tylko tego co zrobi ze mną za chwilę chłopak, ale również reakcji James'a, na to, że mnie nie ma. Nie chciałam mu się narażać. Dopiero co zaczęłam przyzwyczajać się do tej sytuacji... a nawet zaczęło mi się to podobać.
- Nie zabiję cię. Nie martw się. - jechał za miasto. Nie odzywał się za dużo. Był przygnębiony i zły. Lecz widziałam że nie na mnie. Zjechał w jakąś dróżkę i po jakimś czasie dojechaliśmy nad jezioro. Wyszedł z samochodu zostawiając mnie. Sam usiadł na pomoście. Spoglądałam przez chwilę z samochodu na chłopaka, jednak po krótkim czasie wyszłam z niego i usiadłam tuż obok niego. Nie było to zbyt wygodne, gdyż siedziałam tam w spódnicy, krótkiej spódnicy, a drzewo wbijało się w moje uda. Nie zwracałam jednak na to szczególnej uwagi i starałam się powoli położyć rękę na udzie chłopaka.
- Coś Cię trapi- zaczęłam szeptem- tylko powiedz co, a spróbuję Ci pomóc- posłałam chłopakowi szczery uśmiech i wyczekiwałam odpowiedzi.
- Nie pomożesz mi. Nie masz jak. - odpowiedział. - Zresztą nie ważne. Nic nie wiesz. -zamyslil się. - Mogłem cię tam zostawić.. Jezu jestem idiotą. - wrzucił kamyki do wody.
- Nie jesteś - spojrzałam na jego twarz. Była zamyślona... coś go trapiło i to bardzo- może i nie pomogę. Ale się postaram. Powiedzieć możesz- wzięłam głęboki oddech, wiedziałam, że to co teraz powiem kosztuje mnie więcej niż cokolwiek- w końcu zabrałeś tu ze sobą dziwkę swojego ojca... jemu na pewno nie powiem- starałam się uśmiechnąć, jednak nie potrafiłam.
Odwrócił głowę. Nic nie powiedział. Nie mrugnęłam nawet gdy pochylił się. Wpil się w moje usta trzymając rękę na moim karku.
Nie wiem dlaczego odwzajemniłam pocałunek. Po chwili chłopak oderwał się ode mnie, jego oddech był przyśpieszony. Przybliżył swoje wyraziste usta do mojej szyi i mocno zassał wyznaczone przez siebie miejsce. Jego zęby po chwili przejechały po podrażnionym miejscu, a gdy skończył oderwał się ode mnie z uśmiechem.
- Szkoda, że nie jesteś moja. Mój ojciec to skurwysyn. Nie myśl że jestem taki sam. Jestem wariatem, ale nie debilem. - wyznał czym mnie zaskoczył.
Oczywiście pozytywnie. Zachichotałam lekko pod nosem, a moje policzki pokrył rumieniec. Aby to ukryć położyłam się na drewnie i spoglądałam w niebo.
- To jak powiesz mi?- nie miałam zamiaru odpuścić. Gdy coś sobie postanowiłam, musiałam to spełnić.
- Nie. Zostawię to dla siebie. Jestem za to potwornie wściekły na ojca. - wrzucił kolejne kamyki
- Jezuuuu- przeciągnęłam ostatnią literę- jesteś tak cholernie uparty, że gdybym mogła to bym cię tam teraz rzuciła- wskazałam palcem na wodę, na co chłopak zachichotał.
- Tak. - położył się obok mnie. - Jestem pijany.
- Zauważyłam- odburknęłam- gdybyś myślał racjonalnie nie przywiózł byś mnie tutaj i nie zrobił tego świństwa na szyi- ciągnęłam dalej. Naprawdę bałam się reakcji starszego Styles'a na moje 'oznaczenie' na szyi.
- Pomyśli że to on zrobił. Tym się akurat nie przejmuj. Ale kurwa nigdy nie przejmowałem się żadną uległą a z tobą jest inaczej.
-Czyli jak?- uwielbiałam to uczucie. Wyciągać informacje od upitego chłopaka. Taki jest szczery i nie panuje nad swoim językiem. Z drugiej strony jego słowa coraz bardziej mnie zadziwiały...,,Szkoda, że nie jesteś moja...'', ,,Z tobą jest inaczej''. Zastanawiałam się co mi przez to chciał powiedzieć. Że był jeszcze wredniejszy w stosunku do poprzednich partnerek jego ojca? A myślałam, że bardziej nie potrafi...
- No nie wiem, cholera! Po prostu z żadnymi nie gadalem a na pewno nie pozwolilem dotknąć. Traktowałem je gorzej.
- A da się jeszcze gorzej?- zaśmiałam się lekko, ale po jego twarzy zrozumiałam, że było to nie odpowiednie.
Wywrócił oczami i wstał. Rzucił "wracamy" i poszedł do auta. Czekał aż wsiądę i ruszył do Londynu. - A teraz mi powiedz co mam do cholery powiedzieć twojemu ojcu- przerwałam niezręczną ciszę panującą między nami.
- Nic mu nie powiesz. Ja z nim pogadam.
- Skoro tak chcesz- ściszyłam swój ton. Byłam mu za to wdzięczna- tylko wiesz, nie pogardziłabym gdyby znała twój doskonały plan- uśmiechnęłam się sztucznie do chłopaka.
- Rose, zamknij się. - mruknął uciszając mnie. Wróciliśmy do domu, gdzie czekał na nas rozwścieczony James. Pobiegłam na górę, gdy oni głośno dyskutowali. W końcu mój partner przyszedł do mojej sypialni. Kazał mi się rozbierać.
Teraz pożałowałam tego, że dałam się zmusić Harry'emu, żeby mnie ze sobą zabrał. Pewnie teraz nie potraktował by mnie jak zwykłej dziwki i nie zrobił... no właśnie, nie kazałby mi się rozbierać i nie rozdziewiczyłby mnie. Nie teraz, nie w takiej sytuacji. ''Malinka''- przeszło mi przez myśl, a moje ciało przeszedł dreszcz.
- Nie panikuj. - dodał łagodnym tonem. Przyciągnął mnie i delikatnie pocałował. - Nie jestem agresywny do kobiet. Zwłaszcza moich.
Nie miałam jednak zamiaru się rozluźnić. Moje mięśnie cały czas były napięte. Nienawidzę tego uczucia, że jestem dla niego tylko kolejną kobietą od seksu. Słowa Harry'ego ''Jest sukinsynem'' ciągle rozbrzmiewały w mojej głowie i coraz bardziej zaczynałam w nie wierzyć. Zdjął ze mnie moje ubrania. Bardzo powoli mnie całował i dotykał. Wylądowałam na łóżku. Zdjął swoją koszule i zaraz naparł na mnie. Ręce Jamesa błądziły po moich udach. Starałam się jak najdłużej zwlekać...nie chciałam tego robić. Wiedziałam, że kiedyś będę musiała...ale, coś w głębi mnie naprawdę tego nie chciało. Objęłam kark mężczyzny i przyciągnęłam do siebie namiętnie całując. Pocałunek był długi. W tym samym czasie zwinnie zsunął moją dolną bieliznę rzucając ją na podłogę. Oderwał się patrząc na moje ciało z pożądaniem i podziwem. Momentalnie w moim ciele zaczęło coś wibrować. Strach? Tak. Zdecydowanie. Spojrzałam z przerażeniem na mężczyznę, który rozpinał właśnie pasek swoich spodni i zwinnym ruchem obsuwał bokserki na podłogę. Kiedy oboje leżeliśmy zupełnie nadzy mężczyzna zrozumiał chyba moje obawy i wyszeptał do ucha ''nie zrobimy tego dziś, ale proszę bys do przyszłego tygodnia się zdecydowała''przygryzł jeszcze płatek mojego ucha. Ściągnął moją głowę w dół, tak, że była na wprost jego erekcji.
- A teraz kochana zrób mi dobrze- na moje szczęście byłam w tym trochę doświadczona. Mój wcześniejszy chłopak, który był prawdziwym partnerem, często prosił mnie o tę przyjemność. Z początku ujęłam w dłonie członka i delikatnie go masowałam. Kiedy poczułam, że w końcu twardnie włożyłam jego opuszek do swojej buzi i bawiłam się językiem. Mężczyzna cicho pojękiwał, a jego oczy były zaciśnięte. Kiedy zeszłam niżej i przyśpieszyłam tępo jego biodra unosiły się regularnie z moimi ruchami. Sprawiało mi to przyjemność. Nie musiałam długo czekać aż mężczyzna krzyknął głośne ''Kurwa!'' a słony płyn wylądował w mojej buzi. Przełknęłam go szybko i powolnym ruchem ostatni raz oblizując jego członka zakończyłam swoją robotę.
~Harry~
Jak mógł zapomnieć. Miałem wrażenie, że już nic się dla niego nie liczy. Byłem za to wściekły. Mógł zapomnieć o moich urodzinach, o mojej śmierci gdy to nastąpi ale nie o niej.(.jak ma na imię ich gospodyni?). ... bacznie mi się przyglądała. Wiedziała jaki byl dziś dzień. Przecież była dla niego wszystkim. Akceptowała jego motoryczne zdrady, była dobra. Zbyt dobra, jak dla niego. A on co robił w jej urodziny? Pieprzył się ze swoją dziwką w jej pokoju, na jej łóżku. Skończony dupek.
Poszedłem do pokoju i rzuciłem się na łóżko. Moje myśli przerwał sen.
To była ona. Stała przede mną. Śliczna figura, niebieskie oczy. Jednak nagle coś się zmieniło. Była cała we krwi. Nad nią stał mój ojciec, którego kostki krwawiły. Dziewczyna błagała mnie o pomoc, ale ja nie potrafiłem się poruszyć z miejsca. Ojciec zadawał jej kolejne ciosy. Jej twarz pokryta już była w pełni krwią.
- Boże! - obudzilem się z krzykiem. Serce dudniło mi w klatce jak oszalałe. Nie mam pojęcia dlaczego mi się przyśniła. Ten obraz zabolał mnie bardziej niż którykolwiek inny. Nigdy nie uderzyłbym kobiety. Nigdy nie potraktowałbym jej tak jak mój tata traktuje każdą jedną napotkaną. Nie mogę znieść myśli, że ten sen mógłby okazać się prawdą. Przetarłem ręką po swoim spoconym czole i wziąłem telefon do rąk w celu sprawdzenia godziny. Boże 6 rano. Poderwałem się z łóżka i wszedłem do łazienki. Wziąłem szybki prysznic, aby ochłonąć. Od razu zrobiło mi się lepiej. Ubrałem czarne, przetarte rurki oraz czarny t-shirt. Gdy byłem ogarnięty, zszedłem na dół.
Mój ojciec siedział przy jasnej wyspie popijając kawę. Przeglądał dodatkowo coś na swoim telefonem z wielkim zainteresowaniem. Nie zwracałem na niego większej uwagi. Podszedłem do lodówki wyjmując z niej sok pomarańczowy i czekałem, aż kobieta, nasza służąca zrobi mi moje ulubione naleśniki.
Do domu wpadł Louis, witając się z moim ojcem i ze mną. Usiadł obok mnie i zabrał mi śniadanie. Kobieta roześmiała się i podała mi drugą porcję.
- Dzisiaj są wyścigi, jedziesz?
- Głupie pytanie- zaśmiałem się- ja mam nie brać udziału w wyścigach?- spojrzałem na niego z przebłyskiem w oczach. Upiłem kolejny łyk soku i zabrałem się za mój uluiony posiłek przygotowany przez Melindę.
- A wiesz, że nie wygrasz bo cię pokonam? - poruszył zabawnie brwiami. On czasem zachowywał się jak dziecko. Zaśmiałem się głośno na jego gest.
- Chyba tu dziś się musiałeś uderzyć- wyciągnąłem w jego stronę rękę i poklupałem w jego głowę- ja nigdy nie przegrywam- puściłem mu oczko i wróciłem do jedzenia.
- Czemu zawsze zaburzasz moje marzenia? - mruknął spuszczając głowę.
- No cóż Tomlinson, takie moje zadanie- odpowiedziałem przełykając ostatni kęs śniadania- a co z resztą? Kto jeszcze startuje?
- Twoi wrodzy, Zayn, Liam, Niall ci zreperował auto no i twój ojciec,.
który nawiasem mówiąc siedzi obok.
-Ty?- zaśmiałem się wskazując na staruszka- uważaj bo jeszcze sobie tę śliczną fryzurkę zniszczysz- wskazałem na jego idealnie zaczesane włosy nie mogąc opanować śmiechu.
Pokręcił głową ignorując mnie. Wrócił do swojej pracy, a Louis dalej mi coś opowiadał. Po chwili po schodach zaczęła schodzić ona. W krótkich koronkowych spodenkach i beżowej bluzce sięgającej przed pępek. Uśmiechnęła się do nas i przywitała muśnięciem policzka z każdym po kolei.
Tata wziął ją na kolana i pocałował dodatkowo w usta. Zaczęło mi się przewracać w żołądku na ten widok. Odsunąłem od siebie talerz. Louis widząc mój stan zachichotał pod nosem.
-Harry- zaczął mój ojciec- zabierzesz dziś moją kobietę na zakupy, potrzebuje czegoś ładnego na dzisiejszy wieczór- uśmiechnął się lekko do mnie a zaraz potem szepnął coś do jej ucha.
________________________________________________________________________
CZYTASZ= KOMENTUJESZ <33 Kocham was myszki ;**

sobota, 1 marca 2014

NOWY BLOG !

Zapraszam na mojego trzeciego bloga o Louisie także będzie to blog w stylu ''Dark''. Miłego czytania ! <33 
http://louis-tomlinson-life-is-terrible.blogspot.com/